Ciasto:
na zaczyn:
8 dag drożdzy świeżych
- 1 łyżka cukru
- 1/2 szklanki mleka
- szczypta soli
Mleko podgrzać, wsypać cukier, sól i na końcu pokruszone drożdże.
- 3 jaja
- 2 łyżki cukru
- 1 kostka margaryny
- 1/2 kg mąki
Jaja ubić z cukrem. Ubite jaja, a następnie roztopioną margarynę dodać do mąki. Na końcu wlać wcześniej przygotowany zaczyn drożdżowy. Przykryć czystą ściereczką, wstawić do lodówki (koniecznie w chłodne miejsce) na godzinę.
Nadzienie:
1 szklanka bułki tartej*
- 1 szklanka cukru
- 1 szklanka mleka
- 3/4 kostki margaryny
- 2 łyżki kakao**
- olejek migdałowy dla aromatu (opcjonalnie)
W garnuszku podgrzać mleko, cukier i margarynę, kiedy składniki się, mniej więcej, połączą wsypać tartą bułkę i energicznie mieszać, aż do powstania jednolitej masy. Zagotować. Najlepiej już po zdjęciu z ognia, wmieszać kakao i olejek migdałowy. Masa powinna być dość gęsta, ale gładka i jednolita (jeśli zostanie zbyt długo na ogniu może zacząć oddzielać się tłuszcz - jest wtedy wciąż jadalna, ale gorzej zachowuje się podczas nadziewania i zwijania rogalików). Ostudzić (masa zgęstnieje).
Po godzinie ciasto delkatnie zagnieść, wałkować dość cienko (cały czas intensywnie rośnie). Kroić w "wysokie" trojkąty. Nałożyć odpowiednią ilość masy, zostawiając czyste brzegi do sklejenia. Zrolować (najlepiej prezentują się trzykrotnie zwinięte) i formować półksiężyce. Delikatnie docisnąć narożniki.
Piec na złoto, w temp 180 st. C.
* konsystencja masy zależy od grubości bułki tartej. Z drobno mielonej wychodzi masa gładka, bezgrudkowa; jeśli użyjemy grubo mieloną, masa będzie miała bardziej widoczną "fakturę".
To już kwestia gustu, bo grubość bułki nie wpływa na smak, natomiast masa z bułki drobno mielonej do złudzenia przypomina konsystencję czekolady.
** jeśli nie chcecie lub nie możecie użyć kakao, można je pominąć, ale masa wyjdzie wtedy odrobinę rzadsza i jak dla mnie zbyt mdła.